Przyznaję… Utknęłam w inspiracjach. Nie mogę wygrzebać się
spod sterty blogów i stron. Nie, żebym miała jakieś specjalne zaległości (po
prostu chyba zbyt wiele srok za ogon próbuję złapać. Wiecie… Usytuowałam się
gdzieś między inspiracjami, a Paris Fashion Week i powoli dostaję rozdwojenia
jaźni). Moje jedno JA pragnie udać się na zakupy (właśnie przez te inspiracje,
które-z zapartym tchem-oglądam). Wchodzą do sklepów… Nowe kolekcje, dlatego najchętniej
wzięłabym pod pachę namiot i rozłożyła go którymś z moich ulubionych sklepów.
Ale, ale… To byłby zaledwie początek maratonu! Wiecie, jak to jest… Zaczęłoby
się od ciuszków, OK… Ale potem musiałabym do tego dobrać jakieś dodatki, może
nową biżuterię… Więc przeniosłabym mój obóz pod jubilera, tudzież jakiś sklepik
z akcesoriami (i-obawiam się-całość nie obyłaby się bez-wykonanego w
międzyczasie w celu pozyskania dodatkowych środków-napadu na bank).
Wracając jednak do meritum (czyli do rzeczonego Diora
właśnie-i mojego drugiego JA przy okazji). Kolekcja… Jest typowo pod 2012
(królują bowiem pastele, lejące tkaniny i mega-kobiece stroje). Jak już gdzieś
kilka dni temu wyczytałam, tegoroczna przedstawicielka płci pięknej (w sezonie
wiosenno-letnim) ma być eteryczna (a jednak seksualna) i musi obuć się w
szpilki (najlepiej także pastelowe, chyba, że któraś z nas akurat woli neon-co
też jest dopuszczalne).
;))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz